Średniowieczny etos rycerski został wnikliwie opisany przez Marię Ossowską :
"Rycerz musiał w zasadzie być dobrze urodzony. Mówię "w zasadzie", bo można było być pasowanym na rycerza za szczególne sukcesy bojowe. Można było także - i to zdarzało się coraz częściej w związku z rozrostem miast i wzmaganiem się ich znaczenia - nabyć ten przywilej. We wspomnianych utworach wszakże każdy z bohaterów szczycił się efektownym drzewem genealogicznym. (...)
Rycerz miał promieniować urodą i wdziękiem. Urodę tę podnosił zwykle strój świadczący o zamiłowaniu do złota i drogich kamieni. Nie byle jaka musiała być także zbroja i uprząż. (...)
Rycerz musiał być silny. Siła ta była niezbędna do dźwigania zbroi, która ważyła 60-80 kilo. Siłę tę przejawiał zwykle, jak Herakles, od dziecka. W jednej z północnych legend, jej bohater, Beowulf, przybyły z daleka, żeby uwolnić Duńczyków od strasznego potwora, który zakradał się w nocy i zabijał co znamienitszych rycerzy, stacza z potworem straszną walkę odrzucając wszelką broń, by okazać siłę, która mu pozwala ukręcić łeb potworowi gołymi rękami. Zgodnie z tą tradycją, Sienkiewicz czyni Zbyszka z Bogdańca od małości tak krzepkim, że gdy ściskał gałąź drzewa, sok z niej wyciskał i gdy w dwunastym roku życia opierał kuszę o ziemię, tak korbą zakręcał, że żaden dorosły by lepiej tego nie zrobił.(...)
Od rycerza oczekiwano, by był nieustannie zaprzątnięty swoją sławą. (...)
Jeżeli wojny nie ma, to wędruje się dalej wyzywając pierwszego napotkanego jeźdźca dla ustalenia tego, co - jak już była mowa - nazywa się dzisiaj pecking order, czyli dla ustalenia właściwej hierarchii, w której pozycja zależy od ilości i jakości rycerzy pokonanych. Żaden rycerz nie słucha spokojnie o cudzych sukcesach. (...)
Ze względu na stałą troskę o prestiż w walce, żądanie od rycerza odwagi jest w pełni uzasadnione. Jej brak jest najcięższym obwinieniem. Obawa, że się może być posądzonym o tchórzostwo, prowadzi do łamania elementarnych zasad strategii, co z kolei pociąga za sobą bardzo często zgubę rycerza i masakrę wszystkich jego ludzi. Odwaga bywa także nieraz konieczna dla wypełnienia obowiązku wierności i lojalności (...)
Nieustanne zabieganie o pierwszeństwo nie staje na przeszkodzie solidarności tej elity jako elity, solidarności, która obejmowała i wrogów także do elity należących. Czyta się o podejmowaniu pokonanych wrogów przez Anglików po bitwie pod Crécy i pod Poitiers, o wspólnym ucztowaniu i zawodach sportowych. Gdy w bitwie z 1389 r. Anglików dziesiątkuje głód i dyzenteria , rycerze angielscy idą leczyć się u Francuzów, po czym wracają i bitwa toczy się na nowo. (...)
Klasowe braterstwo nie przeszkadzało rycerzom wywiązywać się z obowiązku pomsty za każdą, uczynioną sobie czy krewnym, rzekomą czy autentyczną zniewagę. Rodzina nuklearna spojona była wtedy nader luźno. Rycerz był ciągle poza domem w poszukiwaniu sławy; osamotniona żona zwykle umiała sobie jego nieobecność osłodzić. Synowie kształcili się na obcych dworach. Ale ród okazywał się zwarty, jeżeli chodziło o zemstę; obowiązywała także odpowiedzialność rodowa. Gdy ojczym Rolanda, (...)
Oprócz obowiązków w stosunku do swego pana, rycerzy obowiązywała zawsze szczególna wdzięczność w stosunku do tego, kto ich na rycerzy pasował, oraz osławiona już opieka nad wdową i sierotą. (...)
O chwale rycerza decydowało nie tyle zwycięstwo, ile to, jak walczył. (...) Fair play obowiązujący w walce, dyktowany był(...) przez szacunek dla przeciwnika, dumę (...) i wreszcie humanitaryzm.
Jeżeli rycerz, z którym się walczyło, spadł z konia (a w zbroi nie mógł podnieść się o własnych siłach), ten, kto go strącił, sam także zsiadał z konia, żeby wyrównać szanse. (...)
Zabijanie wroga nieuzbrojonego okrywało rycerza hańbą. Lancelot, rycerz bez skazy, nie mógł sobie darować tego, że w zamęcie bitwy zabił dwóch nieuzbrojonych rycerzy, w czym się zorientował dopiero później. Przewidywał on, że będzie ten czyn wyrzucać sobie aż do śmierci i zapowiadał pieszą pielgrzymkę, w zgrzebnej tylko koszuli, dla odpokutowania.
Nie wolno było zabijać wroga godząc w niego z tyłu. Potwierdza to Maćko z Bogdańca w Krzyżakach mówiąc: "Gdybym na ten przykład w bitwie na niego natarł, a nie zawołał, by się obrócił, jużci bym hańbę na się ściągnął". [...]
Być zakochanym należało do obowiązków rycerza. W pieśniach Marie de France mówi się o dzielnym rycerzu, który nie patrzył na kobiety. To duże zło i uchybienie naturze - jak twierdzi autorka. Postawa rycerza w stosunku do kobiet zależała, oczywiście, od tego, czy była to dama, czy kobieta z ludu. W zdobytych miastach wyrzynano mężczyzn plebejuszy, ale rycerzowi nie wypadało krwią kobiecą się plamić. Opiekuńczość i adoracja mogły dotyczyć tylko damy ze swojej klasy, często wyższej rangi w ramach tej klasy."*
*Cyt. za M. Ossowska, Ethos rycerski i jego odmiany, Warszawa 1986, s. 70-81; przedruk w: Zrozumieć średniowiecze, oprac. R. Mazurkiewicz, Tarnów 1994.
wtorek, 18 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz